Trudy przedwojennego szkolnictwa polskiego na Krajnie Złotowskiej

Dla zrozumienia, jakie znaczenie miały szkoły polskie pozakładane na podstawie „Ordynacji Szkolnej” z 31 grudnia 1928 roku, musimy koniecznie spojrzeć wstecz i zastanowić się, jak wyglądała sprawa oświaty na terenach zamieszkałych przez ludność etnicznie polską w Rzeszy Niemieckiej.

Za czasów polskich, czyli do roku 1772, istniały w niektórych miejscowościach szkółki, do których uczęszczały małe grupki dzieci, przeważnie chłopców. Naukę dla dziewcząt uważano za niepotrzebny luksus i stratę czasu, szczególnie w wioskach. W tych szkółkach uczyli organiści, czasem jakiś światlejszy kaleka, niezdolny do pracy fizycznej, lub też rzemieślnik, zwykle krawiec lub szewc. Zdarzały się nawet wypadki (przynajmniej na Warmii), że uczył pasterz wiejski. Dzieci uczyły się pisania i czytania, recytowania pacierzy, śpiewu kościelnego, a czasem także ministrantury. Po pierwszym rozbiorze Polski i zajęciu terenów Ziemi Złotowskiej przez władze pruskie początkowo sprawa oświaty była bardzo zaniedbana. Szkół było mało, nauczycielstwo niewykwalifikowane, nie istniał przymus szkolny. Gdy wreszcie szkoły zostały zorganizowane, do roku 1873 uczono jeszcze czytania i pisania po polsku i po niemiecku. Czytanki szkolne były tak ułożone, że po jednej stronie był tekst polski, a po drugiej ten sam temat wydrukowany po niemiecku. Dopiero Bismarck, ten wielki nieprzyjaciel ludu polskiego, zlikwidował zupełnie język polski w szkołach.

Otto Von Bismarck. O Polakach: „Bijcie Polaków, ażeby aż o życiu zwątpili. Mam wielką litość dla ich położenia, ale jeśli chcemy istnieć, to nie pozostaje nam nic innego, jak ich wytępić." Z listu do siostry, 26 marca 1861 r.

Tylko w pierwszym roku szkolnym mogli nauczyciele (ale nie musieli) uczyć religii w języku polskim. Ażeby zachęcić nauczycieli do aktywności w pracy germanizacyjnej w szkołach, uchwalono dla nich specjalny dodatek, tak zwaną „Ostmarkenzulage”. W miejscowościach zamieszkałych przez ludność polską wytworzyła się paradoksalna sytuacja. W domu dzieci rodziców polskich modliły się, śpiewały i mówiły po polsku. Zwykle było tak, że dziecko przychodząc do szkoły niemieckiej nie znało ani jednego wyrazu niemieckiego. Zdarzały się więc wypadki, że za używanie języka polskiego nawet na przerwie czy też w drodze do szkoły nauczyciele bili dzieci i zawieszali im drewnianą tabliczkę z napisem: „Pollak”. Nic dziwnego, że młodzież polska za przykładem Wrześni w roku 1906 zażądała nauki w języku ojczystym. Na terenie złotowskim głośnym echem pośród ludności odbiły się strajki szkolne w Zakrzewie i Starej Świętej. Gdy nawet i strajki nie zmieniły sytuacji na lepsze, postanowili rodzice przeciwstawić się germanizacji swoich dzieci, ucząc je w domu nie tylko czytania i pisania po polsku, ale również w miarę możności literatury i historii polskiej. W ten sposób każdy dom stał się twierdzą polskości. Dzieci chętnie uczyły się przede wszystkim wierszy Mickiewicza, Asnyka i Marii Konopnickiej, recytując z dumą … „twierdzą nam będzie każdy próg”. Jeżeli chodzi o teren złotowski, to dzięki takim przywódcom ludowym, Polakom, jak ks. dr Domański, ks. AlIons Sobierajczyk, ks. Maksymilian Grochowski, ks. Leon Pellowski, ks. Władysław Paszke, oraz dzięki owym Pangliszom, Biniakowskim, Włoszczyńskim, Kołodziejom, Martinom, Piochom, Brzezińskim, Rosenthalom, Jaśkom świadomość narodowa stała na wyższym poziomie.

Już przed pierwszą wojną światową rozpoczęto potajemnie organizować kursy języka polskiego po wioskach na Złotowszczyźnie. Po wojnie odżyły nadzieje ludności, że tereny te zostaną przyłączone do Macierzy. Gdy się ważyły losy tej ziemi, pojechała delegacja złotowska do generała Dupanta, ażeby żądać swoich praw. Zgodnie z literą traktatu pokojowego z dnia 28 czerwca 1919 roku ogłoszono jednak wkrótce, że terytorium dzisiejszego powiatu złotowskiego pozostanie w granicach państwa niemieckiego. Dla ludności polskiej powstały teraz dwie alternatywy: przenieść się do kraju łub też pozostać i nadal kontynuować walkę o polskość. Niestety, dużo rodzin, zwłaszcza z przygranicznych miejscowości, wybrało drogę pierwszą, łatwiejszą, ale dla sprawy polskiej niekorzystną. Na ich gospodarstwa przybyli przesiedleńcy niemieccy z Pomorza i Poznańskiego, którzy później stali się szczególnie zaciekłymi wrogami miejscowych Polaków. Ekonomiści obliczyli, że w ten sposób w ręce niemieckie przeszło 7 500 ha ziemi będącej poprzednio w rękach polskich.

 

Trzyklasowa katolicka szkoła polska w Głomsku 1929 rok. Źródło: zbiory Janusza Justyny.

Do kraju przeniosła się prawie cała inteligencja polska. Pozostali tylko chłopi, rzemieślnicy, drobni kupcy i robotnicy – ci ostatni przeważnie zależni materialnie od pracodawcy niemieckiego. Ci, co pozostali na Ziemi Ojców, zrozumieli, że nie wolno im opuszczać rąk, ale trzeba dalej i ze wzmożoną siłą walczyć o naukę dla swoich dzieci w języku ojczystym. Już w roku 1919 rozpoczęto zbieranie podpisów tych rodziców, którzy żądali tej nauki w szkołach. Gdy powyższe podpisy władze zignorowały, ponowiono je w następnym roku.

Niemieckim inspektorem szkolnym w Złotowie był w tym czasie Meske. Gdy na jego ręce wpłynęły listy z podpisami rodziców polskich, ogarnęło go przerażenie. Pismem z lipca 1920 roku zwrócił się on do rejencji w Pile, wskazując na niebezpieczeństwo grożące tym miejscowościom, których mieszkańcy żądali nauki polskiej. Pisze on: „pozostanie bowiem tak mało dzieci niemieckich, że dla nich nie opłaci się utrzymywać szkoły niemieckiej. W związku z tym istnieje obawa, że dzieci niemieckie uczęszczając do szkoły polskiej się spolonizują.” Tyle Meske.

Sprawa szkolnictwa polskiego na terenie złotowskim weszła w nową fazę działalności z chwilą, gdy założono w Złotowie, na wzór innych dzielnic, Polsko-Katolickie Towarzystwa Szkolne. Teren pracy Polsko-Katolickiego Towarzystwa Szkolnego był bardzo rozległy, ponieważ oprócz powiatu złotowskiego obejmował także Ziemię Lubuską oraz Kaszuby.

Pierwsze Polsko-Katolickie Towarzystwa Szkolne założono na Warmii, w Olsztynie już w listopadzie 1921 r. Istniał tu już od roku wcześniej Związek Polaków w Prusach Wschodnich, który przekształcił się później w Związek Polaków w Niemczech z podziałem na 5 dzielnic. Tak samo centrala Związku Polaków w Niemczech, jak i Związku Polskich Towarzystw Szkolnych znajdowała się w Berlinie.

Stosunkowo późno, bo dopiero w 1925 roku, założono Towarzystwo Szkolne w Złotowie. Pierwszym kierownikiem był do 30 sierpnia 1927 roku Jan Białek, który następnie objął kierownictwo towarzystwa „Oświata” w Berlinie. Po nim został kierownikiem Jan Rożeński, ze Starej Świętej. Prezesem Polsko-Katolickiego Towarzystwa Szkolnego był od początku do września 1939 roku ks. Maksymilian Grochowski, proboszcz parafii głubczyńskiej.

Początkowa działalność Polsko-Katolickiego Towarzystwa Szkolnego miała na celu przede wszystkim wykorzystanie uprawnień wydanych przez niemieckiego Ministra Oświaty z dnia 31 grudnia 1918 roku, zezwalających na wprowadzenie 3 godzin tygodniowo nauki języka polskiego oraz religii w szkołach niemieckich.

Do końca roku 1928 zdołano wprowadzić tę naukę w 22 miejscowościach. W powiecie złotowskim uczęszczało na nią w 19 szkołach razem 995 dzieci.

W poszczególnych miejscowościach organizowano także kursy dla dorosłych, na których ćwiczono śpiew, organizowano przedstawienia teatralne oraz udzielano lekcji języka polskiego.

Rok 1929 zaznaczył się wzmożoną działalnością zarówno kierownictwa Związku Polaków, jak i Polsko-Katolickiego Towarzystwa Szkolnego. Wydaną przez rząd pruski „Ordynację Szkolną”, na mocy której można było organizować szkoły polskie, tak zwane mniejszościowe (Polnische Mirlderheitsschulen), trzeba było jak najprędzej wprowadzić w życie. W bardzo krótkim czasie zdołano zebrać podpisy rodziców i w terminie dostarczyć wnioski o otwarcie polskiej szkoły w rejencji Pilskiej, a także zaczęto starać się o lokale szkolne, potrzebny sprzęt, a przede wszystkim o siły nauczycielskie.

Mimo tych olbrzymich trudności na początku roku szkolnego, który w Niemczech rozpoczynał się w kwietniu, można było otworzyć pierwsze szkoły polskie. Do końca roku 1929 istniało już na terenie Złotowszczyzny 20 szkół polskich. Dalsze 2 szkoły założono w roku 1930, a jedną szkołę w Krajence nawet w roku 1931. Do ostatniej szkoły uczęszczało tylko 8 dzieci. Wkrótce liczba spadła do sześciu, więc szkoła ta została urzędowo zamknięta w roku 1932. W następnym roku zamknięto szkołę w Drożyskach. Pod względem organizacyjnym najwięcej, bo 15 szkół było jednooddziałowych, a 8 szkół było dwu-, trzy- lub czterooddziałowych. Największa, ośmiooddziałowa, szkoła była od początku do końca w Zakrzewie.

Katolicka szkoła w Świętej ok. 1928 r. Źródło: zbiory Janusza Justyny.

Przy szkołach istniały biblioteki, z których korzystali także ludzie starsi, a przede wszystkim młodzież pozaszkolna. Początkowo prace bibliotekarzy wykonywali nauczyciele. Później z grona organizowanej młodzieży wybierano zdolniejsze jednostki i po przeszkoleniu na specjalnych kursach w Złotowie powierzano im pracę w bibliotekach. Była to czynność wyłącznie społeczna. Opiekunami biblioteki byli nadaj nauczyciele. Nauczycielstwo zajmowało się także pracą w zespołach młodzieżowych. Świetlicą była zwykle klasa szkolna. Tu ćwiczono śpiew, sztuki teatralne, uczono tańców polskich, haftów i robót kobiecych. W tych świetlicach pracowały na terenie złotowskim ogółem 34 sekcje śpiewu, 30 sekcji teatralnych oraz mniejsza zespoły muzyczne na instrumentach dętych, smyczkowych, strunowych oraz na ulubionych harmonijkach ustnych.

Organem prasowym zespołów młodzieżowych było „Życie Młodzieży”, wychodzące w Olsztynie oraz „Młody Polak w Niemczech”, wychodzący w Berlinie. Ważną funkcję utrwalania polskości spełniały chóry. O pierwsze miejsce rywalizowały trzy najliczniejsze chóry, mianowicie: najstarszy chór św. Cecylii w Złotowie założony w roku 1902, oraz chóry z Zakrzewa i Podróżnej. Trudno powiedzieć, który z chórów był najlepszy. W pewnym okresie wybił się na pierwsze miejsce chór mieszany z Zakrzewa, głównie dzięki pracowitości utalentowanych dyrygentów: Władysława Wittstocka, a później Leona Malczewskiego. Obaj pochodzili z Bydgoszczy i byli kolejno kierownikami szkoły zakrzewskiej. Chór zakrzewski zdobył pierwszą nagrodę w konkursie chórów pomorskich oraz drugie miejsce na zjeździe chórów polskich z zagranicy w Warszawie.

Nadzór pedagogiczny w szkołach polskich pełnił z ramienia Związku Polskich Towarzystw Szkolnych niezapomniany wizytator Maksymilian Brasse z Berlina oraz nieoficjalny inspektor, pan Józef Mozolewski, jak również inspektorzy i wizytatorzy niemieccy.

Całą pracę organizacyjną i administracyjną wykonywał kierownik Polsko-Katolickiego Towarzystwa Szkolnego Jan Rożeński, a po przeniesieniu go do Opola – Izydor Mackowicz. Pomagał im w tej pracy Józef Mozolewski.

Polska szkoła katolicka w Wielkim Buczku, lata przedwojenne. Źródło: zbiory Janusza Justyny.

Praca polskiego nauczyciela była wysoko ceniona przez władze polskie, a także przez władze oświatowe niemieckie. Najlepsze świadectwo wystawił polskiemu nauczycielowi i szkole polskiej autor maszynopisu pochodzącego z roku 1935 – Ewald Stober. Stober pisze… „Polacy sami określili swoje szkoły w Niemczech jako „kuźnie polskości” i tym samym wyznaczyli im ich cel. Trzeba także Podkreślić, że Polacy w powiecie złotowskim zbudowali i utrzymują dobre szkolnictwo, które niemieckiemu w zupełności dorównuje, jeżeli nawet pod pewnymi względami go nie przewyższa. To, że bliscy współpracownicy ks. dr Domańskiego, szczególnie także nauczyciele polskich szkół, są najdzielniejszymi i wybranymi siłami, nie potrzebuje tu bliższego wyjaśnienia. Spośród 31 sił nauczycielskich polskich w powiecie złotowskim tylko 12 posiada obywatelstwo niemieckie, 19 jest obywatelami polskimi, a częściowo także polskimi oficerami rezerwy. Oni wszyscy przeszli przez ruch młodzieżowy i dziś jeszcze są tam czynni, jako kierownicy, rozwijając w sposób jak najbardziej intensywny działalność młodzieżową i narodową po wioskach powiatu złotowskiego. Udzielają bezpłatnie polskiej młodzieży lekcji skrzypiec, mandolin, fletów i innych instrumentów muzycznych. Powołali do życia polskie towarzystwa młodzieżowe, koła śpiewu i tańców narodowych, założyli koła sportowe i organizacje młodzieżowe, jak harcerstwo itd. Można powiedzieć, że Polacy w powiecie złotowskim otrzymali w młodych nauczycielach polskich, którzy prawie wyłącznie z Polski przybywają, obok polskich księży, stojących autorytatywnie ponad nimi – swoich aktywnych przywódców, którzy ogromnie ożywiają cały ruch polski. Po stronie niemieckiej sprawy te są pod tym względem bardzo zaniedbane. Poza nielicznymi wyjątkami materiał nauczycielski nie jest daleko taki, jak polski, i z tego też powodu dzieci tak zwanej warstwy pośredniej zostają przyciągane nie przez niemiecką, lecz przez polską szkołę i osobowość polskiego nauczyciela. Nauczanie odbywa się jednoznacznie w polskim duchu narodowym. Ono wychowuje młodych Polaków w poczuciu dumy narodowej i świadomej postawy. Język niemiecki nie jest jednak wcale zaniedbany i polscy uczniowie opanowują oba języki zależnie od zdolności z dużą perfekcją”.

Radawnica 1937 r. Źródło: zbiory Janusza Justyny.

Słowa powyższe, tłumaczone na język polski z wspomnianego już maszynopisu Ewalda Stobera, świadczą o wnikliwości autora, oraz o jego orientacji. Tak jak on nikt nie potrafił ocenić pracy pedagogicznej, działalności narodowej i społecznej nauczyciela polskiego.

Nic dziwnego, że wspaniała postawa nauczycielstwa stała się powodem wzbogacenia czarnych list hitlerowców, którzy czekali tylko na okazję, ażeby się na nim zemścić. Okazja ta nadeszła we wrześniu 1939 roku.

Źródła:

  • Zientarska-Malewska Maria, „Złotowszczyzna”, Łódź 1971 r.
  • Zientarska-Malewska Maria, „Wspomnienia nauczycielki spod znaku Rodła”, Warszawa 1985 r.
  • Zieliński Henryk, „Polacy i polskość ziemi złotowskiej w latach 1918-1939”, Poznań 1949 r.
  • Forecka Anna, „Polski mur”, Piła 2003 r.

Komentarze

Dodaj komentarz

mood_bad
  • Jeszcze nie skomentowany.
  • chat
    Dodaj komentarz
    keyboard_arrow_up