Strona główna » Blog » Kultura » Osobistości » Piotr Konieczka – zginął, gdy w Wieluniu jeszcze spali…
Symbolicznym miejscem wybuchu II wojny światowej jest dla świata Polska Składnica Wojskowa na Westerplatte, na którą wczesnym rankiem 1 września o godz. 4:45 spadły pierwsze pociski wystrzelone z niemieckiego pancernika „Schleswig-Holstein”. Stosunkowo niedawno rozpowszechniły się losy przygranicznego Wielunia, który na kilka minut przed Westerplatte padł ofiarą bombowców Luftwaffe. Wydarzenia, które rozegrały się na zachodnim pograniczu Polski na terenie ówczesnego powiatu chodzieskiego (dziś pilskiego) w gminie Kaczory wciąż pozostają nieodkryte nawet dla miłośników II wojny światowej.
Wielkopolska, z racji „wybrzuszenia” w kierunku zachodnim, była w razie napaści niemieckiej skazana na opuszczenie przez oddziały Wojska Polskiego. Wobec możliwości równoległego ataku hitlerowców z Dolnego Śląska i Pomorza w kierunku Warszawy, jakakolwiek dłuższa obecność polskich oddziałów w Wielkopolsce skazałaby je na okrążenie i likwidację. Dlatego też nigdy poważnie nie brano pod uwagę budowy linii umocnień w zachodniej Wielkopolsce.
Jednym z najbardziej „gorących” stref przygranicznych była Krajna, region ze sporą liczbą mniejszości po obu stronach granicy. W czasie Powstania Wielkopolskiego na terenie Krajny dochodziło do ciężkich walk pomiędzy Reichswehrą operującą z pobliskiej Piły, a polskimi powstańcami. Dlatego nawet najmniejsze informacje o możliwym konflikcie podnosiły ciśnienie wszystkim polskim mieszkańcom, obawiającym się prowokacji czy odwetu strony niemieckiej za czasy powstania.
Pas graniczny podlegający Komendzie Straży Granicznej w Nakle nad Notecią ciągnął się przez 91 kilometrów, od Noteci (powiat chodzieski), obrzeżem powiatu wyrzyskiego ku powiatowi sępoleńskiemu na północy. Na tejże linii istniało dziewięć przejść granicznych oraz dwanaście posterunków Straży Granicznej podlegającym czterem komisariatom. Od sierpnia 1939 roku do służby granicznej weszły plutony rezerwistów. Wśród rezerwistów był kapral Piotr Konieczka. Gdy 15 sierpnia Niemcy zamykają przejścia graniczne, nikt nie ma już na Krajnie złudzeń co do agresji niemieckiej.
Piotr Konieczka nie był rodowitym mieszkańcem Krajny, ale Kaszubem. Przyszedł na świat 29 kwietnia 1901 roku w chłopskiej rodzinie we wsi Czarże nieopodal Chełmna. Był młodszym z dwojga braci. Ze względów zdrowotnych (cierpiał na rozedmę płuc) osiadł w Wielkopolsce, wpierw w Krostkowie, zaś parę lat po ślubie (w roku 1930) kupił trzy hektarowe gospodarstwo w Brodnej. Z żoną Heleną (z domu Gniot) miał dwóch synów: Zygfryda oraz chorowitego Romana. Mimo braku nałogów, z niewielkiego gospodarstwa ciężko było wyżyć. Nasz bohater starał się poprawić pozycję materialną rodziny poprzez podjęcie prac dodatkowych, między innymi codzienne rano wozem zaprzęgniętym w jedynego konia, Karego (którego również nazywał „Kary – bestia”), odwoził mleko z wiejskiej mleczarni w Brodnej do Kaczor na dworzec kolejowy oraz woził drzewo z pobliskich lasów.
Na placówkach granicznych od dłuższego czasu czuć było nerwowość. Przygraniczne Jeziorki, podobnie jak Brodna, Zelgniewo czy Śmiłowo, były wtedy polsko-niemieckie. „Złych” Niemców zaczęło przybywać razem z Hitlerem. Na tydzień przed wybuchem wojny uciekli do Niemiec, by 1 września wrócić już z bronią w ręku.
Zamknięcie granic przez hitlerowców nie wróżyło nic dobrego. Można sobie tylko wyobrazić, co czuli polscy pogranicznicy w tych chwilach, gdy jako wysunięci przedstawiciele państwa polskiego skazani byli praktycznie na łaskę Niemców. Ich zadaniem nie było powstrzymanie dywizji Wehrmachtu, co byłoby zupełnym absurdem, lecz możliwie jak najdłuższe zabezpieczanie polskiego pogranicza od specjalnych niemieckich grup dywersyjnych bądź przemycających broń dla ludności niemieckiej na terenach Rzeczpospolitej. Minął wieczór, północ, a na placówce w Jeziorkach wciąż spokój… Polacy o godz. 1:20 usłyszeli głuchy wybuch pocisku artyleryjskiego. Był to znak dla specjalnej niemieckiej grupy dywersyjnej do ataku na posterunek w Jeziorkach. Placówka była usytuowana w leśnej dolince, po prawej stronie szosy prowadzącej do niemieckiej Piły. Mimo iż Polacy cały czas czujnie obserwowali „ziemię niczyją”, atak Niemców wspierany silnym ogniem karabinów maszynowych przygniótł obrońców, choć nie odciął ucieczki. Po około piętnastu minutach zaciętej walki obrońcy postanowili się wycofać. Na posterunku pozostał jedynie obsługujący kaem kapral Konieczka, przez dobre pięć minut skutecznie przygważdżając agresorów. Dopiero jedna zabłąkana kula zraniła dzielnego kaprala, który osunął się na podłogę, choć jeszcze żył. Natychmiast do ciężko krwawiącego żołnierza podbiegli wściekli napastnicy, którzy bagnetami i kolbami dobili rannego. O 1:40 było już po wszystkim…
Śmierć kaprala nie poszła na marne – swoją postawą spowolnił niemieckie plany, a co najważniejsze, umożliwił bezpieczne wycofanie się reszty załogi posterunku w Jeziorkach. Gdy zachodnia granica zaczęła płonąć – mieszkańcy Wielunia jeszcze spali…
Nazajutrz niejaki Giersz, chłop z Jeziorek, na rozkaz Niemców na konnym wozie przywiózł do Śmiłowa, gdzie znajduje się kościół i cmentarz, zwłoki dwóch dorosłych mężczyzn – znanego już Wam kpr. Konieczki oraz bestialsko zabitego siekierą przez miejscowych Niemców strażnika granicznego Szczepana Ławniczaka. Oba ciała przykryte były służbowymi płaszczami. Gdy wóz stanął pod miejscowym kościołem, zebrał się (w bezpiecznej odległości od niemieckich żołnierzy) tłum wieśniaków. Zgodnie z relacjami świadków do wozu podszedł oficer Wehrmachtu w randze majora i zażądał odkrycia zwłok. Gdy ściągnięto płaszcz Konieczki, z ust oficera padło pytanie „Kto to jest?”. Natychmiast wytłumaczono, że to ten, który sam bronił posterunku w Jeziorkach. Po głębszym wdechu major rzekł: „To jest bohater. Jako żołnierz nie złamał przysięgi”. A gdy odchodził, dostojnie zasalutował zmarłemu żołnierzowi, czym zdumiał przyglądającym się wszystkiemu Polakom. Piotr Konieczka uważany jest za pierwszą ofiarę II wojny światowej w Wielkopolsce, a może i w całej Polsce.
Historia bohaterskiego kaprala jak dotąd nie wychodziła poza ramy lokalnej wspólnoty mieszkańców oraz zajmujących się problemem II wojny światowej w Wielkopolsce historyków, z których największy wkład w zachowanie pamięci o Piotrze Konieczce miał nieżyjący już historyk, dr Zenon Szymankiewicz. Największym orędownikiem bohaterstwa nie tylko Piotra Konieczki, ale wszystkich pograniczników z września 1939 jest były proboszcz parafii w Śmiłowie, ksiądz Jerzy Ptach (proboszczem był w latach 1980-2015).
Na szczęście o bohaterze nie zapomnieli okoliczni mieszkańcy, którzy już po zakończeniu okupacji postawili skromną drewnianą tablicę. Z czasem mogiła przybierała coraz okazalsze kształty. W 45. rocznicę tego wydarzenia dr Włodzimierz Łęcki z Poznania (kolejny zasłużony propagator historii kaprala) oficjalnie zwrócił się do władz państwowych z postulatem o pośmiertnie przyznanie Piotrowi Konieczce medalu „Za wojnę obronną 1939”. Postulował również, aby w Jeziorkach, w miejscu walki na terenie byłego budynku polskiego Urzędu Celnego, umieszczono pamiątkowy kamień z odpowiednim napisem.
W pięćdziesiątą rocznicę wybuchu wojny przy grobie kaprala Konieczki ks. Ptach sprawował uroczystą mszę z ceremoniałem wojskowym Kompanii Honorowej Wojska Polskiego. Na cmentarzu odbywają się wszelkiego rodzaju uroczystości upamiętniające wojnę. Młodzież dba o mogiłę bohatera, a szkoła w Kaczorach przyjęła go jako patrona.
W 2009 roku w Jeziorkach koło Piły odsłonięto obelisk upamiętniający bohaterską śmierć kaprala Piotra Konieczki. Jak napisano na obelisku, „broniąc polskiego urzędu celnego w Jeziorkach i ojczystego progu, jako pierwszy w Wielkopolsce poległ śmiercią bohatera”.
14 września 2010 roku prezydent Bronisław Komorowski uhonorował pośmiertnie żołnierza Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Źródła:
Komentarze
Hubert
2 sierpnia 2019 at 11:19Bardzo ciekawy wpis.