Strona główna » Blog » Zespół Folklorystyczny Krajniacy » Historia » O Krajniakach z Wielkiego Buczka słów kilka
Gdzie Stołunia falą błękitną lśni/ Pośród łąk i borów, i drzew,/ Gdzie Łobzonka aż do Noteci mknie,/ Leży Buczek, prastara wieś.” To właśnie w tej wsi, Wielkim Buczku, malowniczo położonej wśród polodowcowych pagórków, na Krajnie Złotowskiej, na początku lat 70. ubiegłego wieku, Koło Gospodyń Wiejskich postanowiło kultywować i rozpowszechniać tradycje i zwyczaje swoich przodków. A spuścizna przodków była niemała. Wielki Buczek po I wojnie światowej nie został wcielony, podobnie jak cała Krajna Złotowska, do odradzającej się Rzeczypospolitej. Był zamieszkiwany przez Polaków i stanowił swego rodzaju ostoję polskości na terenie Niemiec. Mieszkańców łączyła narodowość, tradycje i gwara krajeńska. Znaczna część założycielek Zespołu Folklorystycznego Krajniacy to pokolenie przedwojenne, pamiętające tamte zwyczaje, tradycje i na co dzień posługujące się gwarą krajeńską. Nieformalne stowarzyszenie zaczyna prężniej działać, gdy od 1976 roku zaczęła przewodniczyć mu nauczycielka miejscowej Szkoły Podstawowej Jowita Kęcińska – fascynatka miejscowych zwyczajów i gwary. Przez pierwszy okres istnienia działalność Krajniaków polegała na wspólnych spotkaniach, śpiewach i dokumentowaniu przez Panią Kęcińską wspomnień, pieśni i zwyczajów. Nie zachowało się z tamtego okresu wiele zdjęć i innej dokumentacji. Jednak lata ’90-te wyglądały już zupełnie inaczej. W 1992 r. Pani Jowita Kęcińska doktoryzuje się na Uniwersytecie Gdańskim na podstawie dysertacji ze słowotwórstwa gwary krajeńskiej. Działalność Krajniaków wychodzi poza teren Wielkiego Buczka. Zebrany przez Panią dr Jowitę materiał ze wspomnień członków zespołu posłużył do stworzenia scenariuszy przedstawień obrzędowych. I z tymi przedstawieniami Krajniacy ruszają w świat. Na początku lokalnie, na różnych uroczystościach wystawiają przedstawienia obrzędowe, śpiewają piosenki. Walczą o środki, żeby ujednolicić stroje i wyjeżdżać ze swoją twórczości dalej – promować Krajnę. Z tamtego okresu zachowało się kilka nagrań – może ich jakość pozostawia wiele do życzenia, ale analizując je, widzimy jak Krajniacy ewoluowali. Już wtedy wystawiali „Wesele krajeńskie”, które do tej pory jest najchętniej oglądane przez publiczność. Krajniacy nawiązują kontakty z innymi zespołami, a w 1996 r. goszczą u siebie z występami Górali Czadeckich. Koniec lat ’90-tych zapoczątkował również tradycję, która trwa do dnia dzisiejszego – a mianowicie Buczkowskie Konferencje Naukowe. Tak. W niewielkiej krajeńskiej wsi – Wielkim Buczku, od 1998 r. odbywają się konferencje, gdzie swoje referaty wygłaszają profesorowie, lokalni działacze i miłośnicy historii. Jak wspominają sami Krajniacy, byli organizatorami nie za bardzo zdającymi sobie sprawę z tego, iż rzucają się z motyką na słońce. Może i dobrze? Niewielka grupa ludzi, środki prawie żadne, ale był zapał i chęć, również potrzeba pokazania, iż pamiętają. Nie tylko pamiętają, ale także kontynuują. Skąd impuls? Cóż, już wtedy krążył nad Buczkiem „duch Pomorza”. Prof. Józef Borzyszkowski – wielki przyjaciel Krajniaków, prezes Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, podczas I Biesiady Krajeńskiej w Miasteczku Krajeńskim zapytał zespół: „Kiedy powstanie tu krajeński oddział Zrzeszenia? Organizacji, która skupia przecież nie tylko Kaszubów? Która jest otwarta na tych, co pomorską ziemię zamieszkują i dla niej chcą coś zrobić? Geograficznie należycie do Pomorza, administracyjnie do Wielkopolski! Piękna to rzecz – łączyć!” Słowa te nie padły w próżnię. Niedługo po tym Krajniacy stworzyli Buczkowski Oddział Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. Na początku zastanawiano się, co zespół może wnieść do takiej organizacji. Okazało się, że formuła działań jest bardzo szeroka, że wnieść można „w wianie” kulturę – śpiew, obyczaje, gwarę, strój, który prezentują podczas widowisk obrzędowych.
„Niech będą one znane nie tylko Krajnie, niech widzi je każdy i niech poznaje jej smak. No i pokażcie swą historię, pochwalcie się pięknymi ideami, które przecież na Krajnie kultywujecie – tym spadkiem, który otrzymaliście od księdza Patrona Bolesława Domańskiego” – zachęcał prof. Borzyszkowski. Jak wspominają Krajniacy po pierwszej konferencji, pomimo niedociągnięć organizacyjnych, małych potknięć – atmosfera tego pierwszego Buczkowskiego spotkania była niezwykła. „Tu się człowiek napije, nadysze Ojczyzny”. To były te słowa najbardziej niezwykłe, którymi pożegnał po pierwszej konferencji były wicewojewoda pilski – Jerzy Podmokły. I tak od ponad dwudziestu lat czeka się na początek jesieni, aby pojechać do Wielkiego Buczka, posłuchać o historii i kulturze Krajny, a wieczorem przy suto zastawianych stołach pobiesiadować i wspólnie pośpiewać.
Nowe możliwości, a przede wszystkim możliwość pozyskiwanie środków na rozwój działalności przychodzą po roku 2000. Krajniacy ujednolicają swój strój, ten który widzimy obecnie na ich przedstawieniach, w chabrowych odcieniach. Coraz częściej zespół wyjeżdża ze swoją twórczością. Goszczą na przeglądach zespołów folklorystycznych, a także wyjeżdżają na wycieczki. Odwiedzili między innymi Warszawę, gdzie zwiedzali Senat, dotarli nawet na Litwę, gdzie pokłonili się Matce Boskiej Ostrobramskiej.
Do tradycji Krajniaków należy również coroczny wyjazd na wigilię do Gdańska. Tam w Tawernie Mestwin, po uroczystej mszy św. w kościele św. Jana, biesiadują z przyjaciółmi Kaszubami. Przez wiele lat towarzyszył im w tych wigiliach abp Tadeusz Gocłowski.
Krajniacy to zespół wilopokoleniowy, który tworzy jedną wielką rodzinę. Na ich wtorkowych próbach nie usłyszymy słowa Pan/Pani – tam są Ciocie i Wujkowie. Od powstania zespołu liczba osób, które były jego członkami sięga już prawie 200! W tym roku Krajniacy świętują 50 lat swojej działalności. A my życzymy im kolejnych okrągłych jubileuszy.
Komentarze